piątek, 7 listopada 2008

Internet działa! miłego czytania ;) hihihihihi

Ile czasu potrzeba, by przejechać trochę ponad 30 km?

Różnie bywa – nawet w Polsce ;) Nam to zajęło dwie godziny – dwie godziny ciągłej jazdy, bez przystanków, nierównym tempem … maksymalnie 20-30 km/h bo więcej się nie dało. Droga, która prowadzi do Afossola Kope wiedzie na wschód, aż do Beninu; nie ma mowy o asfalcie! Górki i dołki, nierówności wyrzeźbione przez strumyki, które jeszcze niedawno płynęły w poprzek (lub wzdłuż) drogi … pora deszczowa już za nami, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio padało – 2, 3 tygodnie temu? I teraz ta droga tak niedawno błotnista schnie i pęka. A te rwące kilkumetrowej głębokości rzeki? - nie ma ich prawie! Jechaliśmy przez wioski schowane tam przed światem; po dwóch stronach drogi teki z liśćmi wielkości poduszek, wysokie trawy prawie na 4m, poletka bawełny, kukurydzy, fasolki…





Wyjechaliśmy z Tchebebe przed dziewiątą rano, a już dało się odczuć nadciągający skwar. Darowaliśmy sobie klimatyzację w samochodzie wziąwszy pod uwagę moją chrypkę ;) tak więc otworzyliśmy okna i sunęliśmy powoli naprzód :) a do samochodu wpadał ciepły, choć rześki powiew wiatru – to harmatan, który nadciągnął niedawno z północy; wiatr niosący ze sobą czerwony pustynny pył. To ten wiatr sprawia właśnie, że noce stają się chłodne, a poranki wręcz zimne! Wiem, że temperatura około 20 stopni o 6 rano w listopadzie to dla niektórych marzenie;) ale tutaj jest naprawdę … zimno! Idąc do kościoła na poranną mszę zakładam długie spodnie i polar, a i tak nie czuję się komfortowo;) dzisiaj nawet zastanawiałam się nad założeniem skarpetek i krytych butów …

Wiatr jest powodem chrypki, bólu gardła, kaszlu ;) Siostry Marianistki śmieją się, że to „chrzest harmatanowy” i życzą zdrowia, a Jacques mówi, że w styczniu będzie jeszcze zimniej! Nie da się ukryć - jak wrócimy do domu to raczej będzie na minusie ;) Harmatan ma jeszcze jeden minus – ten drobny pyłek, który włazi wszędzie; osadza się na przedmiotach, książkach, pcha się do aparatu i komputera chociaż trzymamy je zamknięte w torbach; kurz jest wszędzie!

Ale wróćmy do Afosaola Kope. Pojechaliśmy tam w środę z wizytą do misjonarza SMA, który w Afryce spędził już niemal 40 lat! Ma tam niesamowitą misję – teren ogromny, podobno około 27 hektarów, ale nie wiem czy ktoś to kiedyś zliczył. I to co podobało by się Hubertowi – jest tam i rzeczka, co płynie gdzieś w trawach, i jakieś podmokłe tereny co zamieniają się w bajorka jak deszcz popada, są różne drzewa i niewykluczone, że jakieś zwierzęta może też by się znalazły (nie licząc kur!). Tak to wygląda, z tym, że brak prądu, zasięgu, telefonu – po prostu sama natura i już :)



30 kilka kilometrów przejechanych w dwie godziny – przyjemna podróż, chociaż umęczeni z niej wróciliśmy. W dwie godziny można przejechać 200 km; „piętnastki” w dwie godziny idą jakieś 11-12 km :) nie mogę się doczekać pielgrzymki ;) Nos mam zimny jak sopelek! To harmatan, brrrrr – zimno ;)

2 komentarze:

KasiaSz. pisze...

no to jest nas dwie.:) ja też się nie mogę doczekać pielgrzymki. ostatnio mi się nawet śniła.:)

a do pielgrzymki zostało już tylko 271 dni, do waszego powrotu- niewiele ponad miesiąc...;)

do usłyszenia!:)

Sosenka pisze...

Hej

.....a wczoraj jak sami wiecie było czuwanie i chociaż bez was to nie to samo to staraliśmy się zrobić co tylko w naszej mocy, żeby było pięknie i emocjonująco !!!
Nieskromnie myślę, że to nam się udało :-)

Pierwszy raz w tym " sezonie czuwaniowym " przyjechała Beata z Moniką ... swoim śpiewem i gra ubogaciły ten czas.My żeśmy zyskali od nich, a one mam nadzieje od nas. Zrobiło się bardzo rodzinnie !!!

Tęsknimy - odliczamy dni do 12.12.08