poniedziałek, 3 listopada 2008

Święto zmarłych...

Napisałam Wam tego posta w sobotę ... tak światecznie było i nastrojowo:) ale internet zawiódł ... i nie mieliśmy połączenia aż do teraz ... dlatego też taki spóźniony, ale ważne, że się udało! Miłego czytania kochani! :)



1 listopada 2008...
Dzisiejsze święto wyjątkowo ciepłe… nie tak jak co roku;) wiemy z pewnych źródeł, że u Was też pogoda baaardzo się postarała! U nas termometr w pokoju pokazuje 31 stopni – na zewnątrz jest jednak trochę więcej. Co nam przyniósł dzisiejszy ciepły dzień?
O 7 rano mieliśmy uroczystą Mszę Świętą, jak w niedzielę były śpiewy przy instrumentach, dużo ludzi, pełno rozradowanych dzieciaków. Siódma rano a już było upalnie… po mszy poszliśmy z procesją na cmentarz – jeden z wielu, bo każda dzielnica ma osobny.





Zaplątaliśmy się z Fabianem w tłumie i odłączyliśmy się od Kingi i o. Jana, którzy pojechali w inne miejsce. Z nami wybrała się Iren i Sarija :) co sprawiło nam trochę radości, bo dziewczyny raczej nie są z rodzin katolickich… ale od jakiegoś czasu dzielnie przychodzą z nami do kościoła :) do cmentarza szliśmy około 1 km – taka mała pielgrzymka…





niektórzy szli sami, inni w małych grupkach, rozmawiali, śpiewali, modlili się, nieśli w rękach kwiaty i świeczki. Cmentarz położony jest niedaleko drogi, wśród młodych drzew (tekowy lasek), nie jest duży – kilkadziesiąt grobów, niektóre murowane, inne usypane z piachu, niektórych wcale nie można odróżnić od ziemi - tylko czasem po kwiatku czy świeczce można było poznać, że ktoś jest tam pochowany.




Richard powiedział nam, że kiedy jeden cmentarz się „zapełni” wtedy robią następny trochę dalej – z tym, że tutaj nie ma takich „zapełnionych”, dużych jak u nas. Mijaliśmy jeden taki po drodze – nikt by nie poznał, że to cmentarz gdyby ktoś mu nie pokazał.

Kiedy doszliśmy na miejsce jeden z katechistów poprowadził krótką modlitwę, a po niej każdy poszedł zapalić światełko i pomodlić się przy grobach swoich bliskich zmarłych.



Tylko nasza czwórka nie miała do kogo się udać … Iren i Sarija mają bliskich na innym cmentarzu lub w okolicy domu, a ja i Fabian – trochę dalej, jakieś 7 000 km dalej … ale nasze rodziny i znajomi (jak Magdalena!) zapalili od nas świeczki naszym bliskim zmarłym, a my modliliśmy się za nich tutaj.

Czego nam zabrakło w tym dniu ciepłym i świątecznym? Zabrakło krzątaniny rano, pakowania się do samochodu i zastanawiania czy wszystkie świeczki wzięte;) czy ktoś ma zapałki i kto weźmie ze sobą babcię??? Zabrakło listopadowego chłodu i spadających liści, zabrakło spotkań z rodziną i znajomymi na cmentarzu przy grobach naszych bliskich, zabrakło zapachu palonych zniczy i „pańskiej skórki” pod cmentarzem … a po powrocie do domu ciepłych flaków i szarlotki. Zabrakło nam też wieczornego widoku tysięcy palących się świeczek …

9 komentarzy:

KasiaSz. pisze...

fajnie jest przeczytać, że ludzie mogą żyć pare tysięcy kilometrów stąd, w innym klimacie, mogą tworzyć inną kulturę, a jednak w parę dni w roku w pewien sposób się łączą i robią rzeczy bardzo podobne.:) zawsze mnie to zadziwia.:)
super zdjęcia.:) piszcie dalej jak najwięcej.:)
jesienne uściski:)

EL KOMARRO pisze...

Hej hej!!!Widzę że radzicie sobie tam nieźle, szczerze mówiąc zazdroszczę Wam :) Rodzinka z Togo mi się skarży że próbujecie ich załatwić i jakimiś śmierdziuchami się pryskacie że podlecieć się nie da do Was :P Trzymajcie się i pozdrowienia z Raszyńca koło Warszawy :)

Sosenka pisze...

ufffff :-( zalogowałam się! po raz .....? tak na prawdę to chyba straciłam rachubę ile razy ja już próbowałam...
Witam wszystkich :-) :-) a w szczególności gorąco i serdecznie rodzinę Bronów z Czarnego Lądu, jak tam Karolina - KOMARY latają?
Przesyłam pozdrowienia od całej rodziny Sosnowskich i Kowalskich :-)

Warszawa- Sosenkowo.....BUZIAK

KasiaSz. pisze...

Magdaleno, z tym logowaniem się, to chyba tak jest.. ja za każdym razem, jak chcę coś napisać, to muszę się zarejestrować od nowa.;)

gonia pisze...

Karolcia, takich listopadowych dni Wszystkich Świętych spędzonych w Polsce z najbliższymi jeszcze bardzo dużo przed Wami!Super poznać, zobaczyć na własne oczy jak to przeżywają inni. Sama kiedyś byłam bardzo daleko, za szeroką wodą i było mi źle, że nie jestem z najbliższymi, ale teraz wiem, że było to kolejne nowe doświadczenie.
Jak tak się Tobie przyglądam na tych zdjęciach to gdyby nie kolor skóry to wtapiasz się w resztę Towarzystwa ;-)
Serdecznie pozdrawiam, gorące buziaki z jesiennej Polski!
P.S. Też, tak jak Madzia, miałam problemy z logowaniem :(

Sosenka pisze...

Hej Kochani mam wam do przekazania od Karoliny, że w ostatnim czasie mają problemy z internetem i dlatego tak tu cichoooo !!!ale piszcie piszcie Oni chętnie sobie poczytają co u was, a nie tylko my co u niech :-)

Violka i Mań pisze...

Hej hej, ostatnio miałam tyle pracy, że nie miałam kiedy śledzić bloga i dziś przyśniła mi się Karolina. Przyleciała do Polski na jednen dzień bo miała coś do załatwienia w Austrii (sny są dziwne). Ja jechałam do pracy a ona swoim Fordem K do domu chuda jak patyk ale zadbana i bez Fabiana. Jak si obudyiam to z samego rana napisałam do niej SMS-a. Cyuja sie dobrye, wszystko gra, naprawiają im antenę więc może wkrótce będzie kontakt internetowy. Karola kazała wszystkich pozdrowić.

carola pisze...

hihihii:) ja chuda ... niemożliwe ;) chyba się to nie uda - kucharz zbyt dobrze gotuje, a ja zbyt lubię jeśc !

Kłopoty z internetem to masakra gdy się jest tak daleko od domu ... mamy nadzieję, że już teraz będzie dobrze :)

Pozdrawiamy Was gorąco! Siostra, ty się czasem odzywaj :) calujemy WSZYSTKICH: rodzinę, przyjaciół, znajomych i nieznajomych co tak wytrwale tu zaglądają!!!

Bronki

carola pisze...

P.S. Komarku :) no trochę ostatnio rodzina Ci się tutaj powiekszyła chyba ;) z każdym dniem widzę was więcej!!! nawet mnie ktoś zaatakował któregoś wieczora!

Pozdrowionka:)